Szokujące prognozy
Gdy Polska zatrzymała się na 72 godziny
Aleksander Mrózek
VIP Relationship Manager
Dyrektor ds. strategii rynku surowców
Podsumowanie
Ten odwrót to podręcznikowy przykład zasady: „najlepszym lekarstwem na wysokie ceny są wysokie ceny”. Po kilku latach zawirowań pogodowych, nasilenia chorób i starzenia się drzew na Wybrzeżu Kości Słoniowej i w Ghanie, dwóch dominujących producentach, deficyt w sezonie 2023–24 doprowadził podaż fizyczną do granic wydolności. Co istotne, ceny skupu u rolników nie nadążały za skokiem kontraktów giełdowych, przez co producenci nie mogli inwestować właśnie wtedy, gdy nasilała się zmienność klimatu. Ta rozbieżność stworzyła warunki do parabolicznego wzrostu cen.
Ten mechanizm właśnie się odwraca. Lepsze opady, skuteczniejsze nawożenie i rosnące ceny w krajach producenckich zachęciły rolników do odnawiania plantacji, bardziej zdecydowanego przycinania drzew i nasadzeń odmian o wysokich plonach. Poza Afryką Zachodnią wysokie zyski pobudziły inwestycje w Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo‑Wschodniej, co stopniowo poszerza globalną bazę podaży.
Tę zmianę widać na krzywej terminowej. Rok temu kontrakt grudzień‑24 w Nowym Jorku był notowany z 23‑procentową premią względem kontraktu grudzień‑25, to skrajna backwardation, która wskazywała na dotkliwy niedobór dostaw natychmiastowych. Dziś kontrakt grudzień‑25 jest notowany z dyskontem 270 USD za tonę, czyli około 5,5%, względem kontraktu grudzień‑26, co odzwierciedla powrót do contango i sygnalizuje, że rynek nie musi już rozpaczliwie zabiegać o szybkie dostawy. Producenci znów chętnie zabezpieczają ceny, zapasy zaczynają się odbudowywać, a handlowcy nie płacą już panicznych premii za ziarno.
Popyt również odegrał kluczową rolę w przywracaniu równowagi. Rekordowo drogie surowce zmusiły producentów czekolady do niepopularnych decyzji: shrinkflacji, podwyżek cen oraz, po cichu, obniżania zawartości kakao. To ostatnie zjawisko stało się na tyle powszechne, że niektóre brytyjskie ciastka i batoniki nie mogą już być legalnie nazywane „czekoladą”; kwalifikują się jedynie jako „o smaku czekoladowym”, oparte głównie na oleju palmowym i shea. To klasyczna destrukcja popytu, moment, w którym konsumenci wybierają tańsze zamienniki albo producenci zmieniają receptury, by chronić marże.
Niższe ceny kakao nie odwrócą od razu shrinkflacji ani obniżania zawartości kakao w recepturach. Takie zmiany zwykle się utrwalają, przynajmniej na jakiś czas. Aby je cofnąć, potrzebna jest presja konkurencyjna albo dłuższy okres niższych kosztów surowców. Ale potencjał już się zarysował. Kakao po 5 000 USD za tonę wciąż jest drogie w ujęciu historycznym, lecz znacznie łatwiejsze do udźwignięcia dla producentów niż 12 000 USD za tonę.
Sezonowość ma tu istotne znaczenie. Obecny dołek przyszedł zdecydowanie zbyt późno, by wpłynąć na zestawy świąteczne, które wyprodukowano i wyceniono miesiące temu. Szok podażowy uderzył w samym środku cyklu produkcyjnego towarów na sezon świąteczny 2024, więc konsumenci wciąż odczują wysokie ceny, a, w zależności od marki, spotkają się z lżejszymi tabliczkami z większym udziałem oleju palmowego niż mogliby się spodziewać. Jeśli jednak rynek ustabilizuje się na obecnych poziomach, efekty mogą być widoczne w wielkanocnych jajkach i zajączkach w 2026 r. W branży, w której z humorem bywa krucho, kusi podsumowanie: spadek cen kakao nie uratuje świąt Bożego Narodzenia, ale może złagodzić uderzenie cenowe na Wielkanoc.
Z perspektywy handlu obraz jest dziś znacznie bardziej zrównoważony niż kilka miesięcy temu. Spekulacyjna „piana” z okresu szczytu w dużej mierze opadła, co widać po gwałtownym spadku łącznej liczby otwartych kontraktów oraz redukcji pozycji spekulacyjnych. Ostatnia stabilizacja i niewielki wzrost open interest prawdopodobnie odzwierciedlają mieszankę nowej sprzedaży spekulacyjnej oraz odnowionego zabezpieczania cen przez producentów, gdy notowania wróciły do bardziej akceptowalnych poziomów. Skoro fazę parabolicznych ruchów mamy za sobą, zachowanie cen powinno w coraz większym stopniu zależeć od „klasycznych” fundamentów: pogody w Afryce Zachodniej, zwalczania chorób, tempa odnowy nasadzeń oraz ryzyka politycznego w kluczowych krajach producenckich. Po stronie popytu profil odbudowy określą trendy globalnego wzrostu gospodarczego, nastroje konsumentów i to, w jakim stopniu producenci przywrócą wyższą zawartość kakao w recepturach.
Kolejne kluczowe pytanie dotyczy trwałości tych zmian. Czy nowy impet po stronie podaży da się utrzymać? Afryka Zachodnia pozostaje wrażliwa na zmienność klimatu, a przyrosty w nowych regionach mogą okazać się zbyt małe, by zrekompensować niedobory, jeśli region ponownie zostanie dotknięty poważnym zjawiskiem pogodowym. Równocześnie jeśli producenci nie odwrócą shrinkflacji ani rozcieńczania receptur, popyt może odbudowywać się wolniej, ograniczając przestrzeń do wzrostu cen.
Ogólnie rzecz biorąc, spadek cen kakao oznacza początek normalizacji po wstrząsie, który zdarza się raz na pokolenie. Obecny dołek ustabilizował rynek, dał rolnikom chwilę oddechu i zmniejszył presję na kupujących. Dla konsumentów korzyści nadchodzą, jednak nie na tyle szybko, by uratować tegoroczne świąteczne skarpety z prezentami. A Wielkanoc? Ta może wreszcie przynieść odrobinę więcej prawdziwej czekolady i trochę mniej improwizacji „o smaku czekoladowym”.
| Więcej od autora |
|---|
|