Szokujące prognozy
Gdy Polska zatrzymała się na 72 godziny
Aleksander Mrózek
VIP Relationship Manager
Dyrektor ds. strategii rynku surowców
Nieustanny rajd srebra w 2025 r. przejdzie do historii jako jedna z najbardziej dramatycznych zmian w wycenie w nowożytnej historii metali szlachetnych. Przez sporą część ostatniej dekady srebro bywało postrzegane raz jako metal monetarny, raz jako surowiec przemysłowy. W tym roku wreszcie zakończyło ten kryzys tożsamości, stało się zarówno aktywem monetarnym, jak i przemysłowym, dokładnie w momencie, gdy ograniczenia podaży stały się niemożliwe do zignorowania.
Podwojenie ceny nie wydarzyło się w próżni. Zaczęło się od złota. Gdy w kwietniu wskaźnik złoto-srebro przekroczył 105, poziom skrajny i zwykle krótkotrwały, srebro zaczęło wyglądać na wyraźnie niedowartościowane. Ta luka wyceny stała się punktem wejścia zarówno dla spekulantów, jak i dla inwestorów długoterminowych. Kiedy od sierpnia zaczęto przebijać kluczowe poziomy oporu technicznego, zakupy napędzane trendem gwałtownie przyspieszyły, a gra na wartości względnej przerodziła się w odkrywanie nowej ceny rynkowej.
Za tym ruchem stało szersze tło makroekonomiczne, wyraźnie sprzyjające aktywom materialnym. Zaufanie do walut fiducjarnych nadal się kruszyło w obliczu uporczywej presji inflacyjnej, rosnących deficytów fiskalnych oraz narastających obaw na rynku obligacji o zdolność obsługi długu. Zakupy złota przez banki centralne pozostawały wysokie i choć złoto przyciągało większość uwagi instytucji, srebro zyskiwało jako tańsza, bardziej zmienna alternatywa. W Chinach przedłużająca się słabość sektora nieruchomości dodatkowo wspierała popyt na aktywa twarde, co wzmacniało postrzeganie złota i srebra jako przechowalni wartości.
Co istotne, ten monetarny wiatr w plecy zderzył się z kurczącą się podażą na rynku fizycznym. Górnicy od lat mają trudności z nadążaniem za rosnącym popytem przemysłowym związanym z elektryfikacją, energią słoneczną, pojazdami elektrycznymi oraz rozbudową centrów danych. Na tę nierównowagę zwrócono szczególną uwagę, gdy srebro trafiło na amerykańską listę surowców krytycznych. W oczekiwaniu na potencjalne wprowadzenie ceł w przyszłym roku skierowano znaczne ilości srebra do magazynów w USA, co wywołało rozbieżność między rynkiem amerykańskim a resztą świata i dodatkowo ograniczyło dostępność kruszcu poza USA.
Polityka pieniężna odegrała tu decydującą rolę. Niższe stopy procentowe obniżają koszt alternatywny utrzymywania aktywów, które nie generują bieżącego dochodu, takich jak metale szlachetne. Powrót Rezerwy Federalnej do obniżek stóp w 2025 r. zapewnił dodatkowe, istotne wsparcie. Słabszy dolar spotęgował ten efekt, czyniąc srebro i złoto bardziej atrakcyjnymi dla inwestorów spoza USA.
W perspektywie 2026 r. obraz polityki pieniężnej zaczyna się komplikować. Fed prawdopodobnie znajdzie się pod większą obserwacją i presją polityczną po powołaniu nowego przewodniczącego, którego podejście jest bardziej zbieżne z agendą Białego Domu, nastawioną na wzrost gospodarczy oraz niskie stopy procentowe. Choć wyższe rentowności na długim końcu krzywej dochodowości zazwyczaj nie sprzyjają metalom szlachetnym, tym razem mogą sygnalizować narastający niepokój o uporczywość inflacji i ekspansję fiskalną. W takim scenariuszu wyższe rentowności mogłyby paradoksalnie wzmocnić popyt na srebro i złoto jako zabezpieczenie portfela.
Wiele mówi się o „historycznym short squeeze'ie” na srebrze. Choć ten termin bywa nadużywany, w tym roku zjawisko było realne. Około 58% globalnego popytu na srebro pochodzi z zastosowań przemysłowych, takich jak fotowoltaika, elektryfikacja, pojazdy elektryczne i zaawansowana elektronika, dlatego w krótkim terminie popyt okazał się w dużej mierze niewrażliwy na cenę. Dla producentów srebro jest niezbędne, a jednocześnie stanowi względnie niewielką część całkowitych kosztów wytworzenia. Po prostu nie można dopuścić do jego braku.
W tym tygodniu The Silver Institute opublikował aktualizację, w której stwierdzono: „Wyjątkowe właściwości srebra w zakresie przewodnictwa elektrycznego i cieplnego stają się coraz bardziej niezbędne dla transformacji technologicznej napędzającej globalną gospodarkę. W efekcie globalny popyt przemysłowy na srebro ma nadal rosnąć, wraz z przyspieszeniem popytu ze strony kluczowych sektorów technologicznych w ciągu najbliższych pięciu lat. Sektory takie jak energia słoneczna, motoryzacja, pojazdy elektryczne oraz ich infrastruktura, a także centra danych i sztuczna inteligencja będą zwiększać popyt przemysłowy do 2030 r.”
To tworzy potencjalnie samonapędzającą się dynamikę na ciasnych rynkach: wyższe ceny nie wygaszają od razu popytu, a obawy o dostępność skłaniają do zapobiegawczych zakupów, które windują ceny jeszcze wyżej. Głównymi przegranymi w tym wyciskaniu są konsumenci przemysłowi zmuszeni do płacenia coraz wyższych cen oraz posiadacze krótkich pozycji, którzy nie docenili skali fizycznego niedoboru.
Dowody tej ciasnoty widać w kluczowych ośrodkach rynku. Zapasy w magazynach powiązanych z Szanghajską Giełdą Kontraktów Terminowych spadły ostatnio do najniższego poziomu od 2015 r., a stawki pożyczek metalu w Londynie utrzymują się na podwyższonych poziomach, to klasyczne sygnały niedoboru łatwo dostępnego metalu fizycznego. Silny popyt na biżuterię w Indiach, częściowo wynikający z zastępowania drogiego złota tańszym srebrem, dodatkowo uszczupla podaż. Jednocześnie wyprzedzające kierowanie dostaw srebra do USA w oczekiwaniu na potencjalne cła de facto wyjęło część metalu z globalnego obiegu.
World Silver Survey, opracowywany przez The Silver Institute, szacuje, że w 2025 r. na rynku fizycznym wystąpi deficyt około 120 mln uncji, będzie to piąty z rzędu rok ujemnego bilansu, a prognozy na 2026 r. w większości wskazują na utrzymanie się deficytu. Problem w tym, że wydobycie srebra słabo reaguje na sygnały cenowe. Ponieważ srebro często jest produktem ubocznym wydobycia złota, miedzi i metali bazowych, same wyższe ceny srebra zwykle nie wystarczają, by zwiększyć podaż. Ta niewrażliwość sprawia, że deficyty mogą utrzymywać się znacznie dłużej niż na rynkach, gdzie produkcja pierwotna szybko dostosowuje się do zmian cen.
Po stronie popytowej Indie stały się kluczowym źródłem dodatkowego popytu. Zakupy napędzane są przede wszystkim przez inwestorów detalicznych oraz popyt na biżuterię, a nie czynniki sezonowe, co odzwierciedla rolę srebra jako tańszej alternatywy dla złota. Tymczasem napływy do ETF‑ów opartych na srebrze sięgnęły w tym roku około 130 mln uncji, zwiększając łączne zasoby do około 844 mln uncji, co oznacza wzrost o 18%. Za ten trend odpowiada w przeważającej mierze segment detaliczny; instytucje wciąż preferują złoto.
Spekulanci na rynku kontraktów terminowych COMEX, w tym segment „managed money” oraz inni uczestnicy raportujący według definicji CFTC, stopniowo redukowali długie pozycje w miarę wzrostu cen i zmienności. Od pięcioletniego szczytu na poziomie 332 mln uncji w czerwcu pozycja netto długa spadła do 152 mln uncji, najniżej od 19 miesięcy, według danych za tydzień zakończony 4 listopada. To podkreśla względnie niewielką ekspozycję, która może się odbudować, jeśli siła cen okaże się trwała.
Ponieważ obroty na rynku srebra są 8–10 razy niższe niż na rynku złota, ta dysproporcja ma znaczenie. Pomaga wyjaśnić, dlaczego stosunkowo niewielkie zmiany ceny złota lub ogólnego sentymentu względem srebra mogą przekładać się na ponadprzeciętne ruchy, zarówno w górę, jak i w dół.
Scenariusz wzrostowy nie jest pozbawiony ryzyk. Gwałtowne wyhamowanie inwestycji związanych ze sztuczną inteligencją, potencjalnie wywołane korektą cen akcji zbyt wysoko wycenianych spółek, mogłoby osłabić popyt na chipy oraz infrastrukturę centrów danych, a przy tym pogorszyć ogólny sentyment do ryzyka. Warto też zwrócić uwagę na względną wycenę: wskaźnik złoto–srebro wynosi dziś około 68, czyli mniej więcej na poziomie 30‑letniej średniej i wyraźnie poniżej kwietniowego szczytu ponad 105. W ujęciu historycznym srebro nie wydaje się więc już „oczywiście tanie”. Ma to największe znaczenie w bardziej normalnych warunkach rynkowych, gdy ograniczenia podaży nie dominują. W takim otoczeniu faza konsolidacji mogłaby skłonić część kapitału do rotacji z powrotem do złota, zamiast całkowitego wyjścia z metali, zważywszy ich stałą rolę jako zabezpieczenie przed ryzykiem fiskalnym, inflacyjnym i geopolitycznym.
Ryzyko regulacyjno‑polityczne to kolejna niewiadoma. Jeśli USA ostatecznie zrezygnują z nałożenia ceł na srebro, metal składowany obecnie w krajowych magazynach mógłby wrócić na rynek globalny, co istotnie złagodziłoby niedobór.
Od strony technicznej rynek będzie obserwował, czy srebro zdoła utrzymać się powyżej strefy 54–55 USD. Trwałe wybicie górą wzmocniłoby scenariusz wyższego przedziału cenowego w 2026 r., zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze pozytywne spojrzenie na złoto, które potencjalnie zmierza w kierunku 5 000 USD. Brak takiej potwierdzonej konsolidacji nie podważyłby strukturalnej narracji, ale najpewniej oznaczałby większą zmienność po drodze.
| Więcej od autora |
|---|
|